Barbarossa – Grzegorz ratyński

Zacznę od swojej historii, jak zostałem didżejem. Jeśli jednak mało Cię to interesuje i chcesz się czegoś o mnie dowiedzieć, to KLIKNIJ TUTAJ, przeniesiesz się od razu w odpowiednie miejsce :)

Zanim zostałem didżejem…

Byłem aktywnym, wysportowanym nastolatkiem. Głównie grałem w piłkę nożną, z czasem doszły do tego sztuki walki. Niestety pół roku przed 18 urodzinami musiałem pożegnać się ze sportem. Podczas lekcji WF-u rozwaliłem kolano. W szpitalu zagipsowali mnie na 2 miesiące i puścili do domu. Po czasie okazało się, że mam zerwane 2 więzadła. Na operację czekałem 5 lat. Skoro nie mogłem robić tego, co kocham, znalazłem sobie nową miłość. Padło na siłownię i… wkręciłem się w muzykę.

Jeszcze przed wypadkiem pomagałem kuzynowi puszczać muzykę na dyskotekach dla ruchu światło-życie. Podobało mi się – pomimo że zwyczajnie odtwarzaliśmy playlisty z MP3. Na domówkach u znajomych to zawsze ja byłem tą osobą, która obsługiwała Winamp. :) Namówiłem rodziców, aby w ramach prezentu urodzinowo-świątecznego kupili mi pierwszy sprzęt didżejski. I tak to się zaczęło.

Jakie były początki klubowego grania?

Po pół roku szlifowania umiejętności w domu dostałem okazję, by pierwszy raz stanąć w klubie za konsoletą jako DJ Woncky (czyt. wąski). Co ciekawe mój debiut didżejski miał miejsce w legendarnym klubie Luzztro. :) Niedługo potem poznałem Michała. DJ Mike M miał jechać na obóz zerowy Politechniki Warszawskiej jako didżej. Coś mu się jednak wysypało i zgłosiłem się wtedy „na ochotnika” zamiast niego. Jechałem jako uczestnik, ale zaproponowałem, że zabiorę sprzęt i zagram parę imprez.

Po powrocie organizator zaproponował, że zapozna mnie z didżejem, aby mnie trochę podszkolił. Tym sposobem trafiłem pod skrzydła Michała i szlifowałem technikę grania. Przychodziłem do niego na imprezy do klubów – razem pograć i przy okazji się zabawić. :) W międzyczasie wpadały balangi z Politechniki Warszawskiej. Wszystko dzięki dobrym relacjom z samorządami (najwięcej z mojego wydziału, czyli Geodezji). A do tego dochodziły jeszcze eventy firmowe i tak powoli rozkręcała się moja kariera didżejska.

Jak to się stało, że jako DJ zagrałem wesele?

W pewnym momencie Michał zaczął mnie zachęcać, abym pojechał z naszym wspólnym znajomym zagrać wesele. Piotr będzie prowadzić wszystko przez mikrofon, a ja zajmę się wyłącznie muzyką. Długo stawiałem opór, bo wtedy wesela kojarzyły mi się z disco polo i zabawami z podtekstem erotycznym. A ja byłem wtedy zafascynowany muzyką elektroniczną i miałem wrażenie, że kompletnie nie odnajdę się na weselu.

Ale w końcu dałem się namówić. Po dwóch wspólnych imprezach doszedłem do wniosku, że to wcale nie jest tak, że ludzie najlepiej bawią się przy disco polo. A na trzecim wspólnym weselu z Piotrem powiedziałem, żeby oddał mi mikrofon. Wkręciłem się i zapragnąłem poprowadzić zabawę. Miałem pomysł na mały tuning. Finalnie doszło do tego, że to ja częściej gadałem niż Piotrek. I tym sposobem później zacząłem jeździć na wesela z Michałem, ale już jako wodzirej weselny.

Przyjęcia weselne zaczęły nam naprawdę fajnie wychodzić. Na tyle dobrze, że pomyśleliśmy o zainwestowaniu w sprzęt i rejestracji działalności. Tym sposobem w październiku 2013 pojawiło się nasze wspólne dziecko — WM Studio. Z roku na roku wpadało nam coraz więcej wesel, w coraz fajniejszych miejscach i z coraz lepszymi podwykonawcami. I w sumie tak zostało aż do teraz. :) Po 11 oficjalnych sezonach weselnych zdecydowaliśmy się zrobić rebranding i od 2024 roku to DJ Wodzirej Barbarossa stał się główną twarzą WM Studio.

Co robię poza weselami?

Moja główna pasja to JEDZENIE! Jestem absolutnym fanem smalcu i tatara, a do tego kebabowym koneserem. :) Odwiedzam różne knajpy, daję szansę kuchniom świata i lubię próbować nowych smaków. W szczególności tych ostrzejszych.

Oprócz zajadania się w restauracjach zdarza mi się gotować. Lubię testować nowe potrawy, przepisy wyszukuję w internecie. Przez ostatnie pół roku miałem fazę na zupy, które robiłem co najmniej raz w tygodniu. Poniżej wstawiam dowody, że nie kłamię!

🍝 Wrzucam jeden ze swoich autorskich przepisów na sos do makaronu – możecie go pobrać
KLIKAJĄC TUTAJ >
Przepis

A w trakcie pandemii nagraliśmy z Michałem „Kulinarne przygody DJów”! Na Facebooku jest do obejrzenia przepis na naszą domową pizzę. Zerknij na 3-minutowy wstępu na poprawę humoru :)

To, co mi zajmuje najwięcej wolnego czasu, to RODZINA. Szczególnie zimą, kiedy jest mniej pracy, to robię transformację w gosposię. Chociaż wolę używać określenia „ogarniacz”. Robię zakupy, planuję menu, gotuję, sprzątam i opiekuję się synem.

Dobrze ogarniam się także w kwestiach podatkowo-księgowych. Z tego względu pomagam żonie prowadzić jej firmę – spójrz na jej fantastyczne półki dla kotów - CATELIE 🐈 🐈‍⬛

Parę ciekawostek na mój temat:

Mam nadzieję, że trochę się poznaliśmy. Jeśli chcesz, abym zagrał dla Ciebie na przyjęciu weselnym i abym poprowadził Waszych gości, to napisz do mnie.

Grzegorz Ratyński

Grzegorz Ratyński
DJ i Wodzirej
na przekór weselnym
stereotypom!